Wpisy archiwalne w kategorii

okolice Łodzi

Dystans całkowity:121.80 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:05:35
Średnia prędkość:21.81 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:40.60 km i 1h 51m
Więcej statystyk

POSTANOWIENIA NOWOROCZNE

Pora

Niedziela, 4 stycznia 2009 · Komentarze(4)
POSTANOWIENIA NOWOROCZNE

Pora chyba zapisać gdzieś noworoczne postanowienia rowerowe. Myslę, że najlepszymi miejscem na to bedzie bikestats:)

W tamtym roku udalo mi sie przejechać coś kolo 13-14 tys km. Nie wiem dokladnie ile bo nie liczyłem od początku dokladnie km przejechanych, przez 1 miesiać jeździlem bez licznika i takie tam pierdoły, ale ogółem trzymamy sie tamtej liczby.

Na 2009 rok chcialbym przejechac:
-18 tys km
-zrobic okolo 80 setek
-zrobic 5 dwusetek
-i jedna ekstremalna jak na razie trzysetka:)

Ale żeby to osiągnać potrzeba mi ladnej pogody, bez śniegu...
Nie wiem jak jutro sobie dam rade na szosowych slickach w tym ubitym sniegu.

Ach, kiedy powrócą te czasy...?



A teraz, lece spać, znowu do pracy trzeba jutro wstać:/

Spokojnej nocy i rowerowych snów!

Godzina 14:00 - idealny

Sobota, 3 stycznia 2009 · Komentarze(6)
Godzina 14:00 - idealny czas na krotki wypad rowerowy. Ruszamy z domu w duecie

Kierujemy sie na stacje Radegast - jedno z niewielu takich miejsc w łodzi. Kto nie byl koniecnzie musi tam iść. Może i mało jest do oglądania ale mozna poczuć klimat 2 wojny i tragedii jaka spotkała ludzi więzionych w obozach



A tu juz bardziej artystycznie - strasznie podoba mi sie to zdjęcie:)



dalej kierujemy sie Warszawska do Łagiewnickiej, Dobijamy do Okólnej i lądujemy w modrzewiaku ( ach, kocham to miejsce ). Po wyczyszczeniu miski zupy, ruszamy do domu na naleśniki ( mialo być co innego - kurczak, ale kto by pomyślał ze w Tesco nie bedzie kurczaka. Bylo kazde inne mięso, tylko nie kurczak...powariowali Ci ludzie, wykupili wszystko :/ )

Pozdrower i życze wam wszystkim w nowym roku, zeby nie zbrakło wam ani kurczaków, ani makaronu ;)

Czasem mam tak, że nagle

Piątek, 2 stycznia 2009 · Komentarze(0)
Czasem mam tak, że nagle mi sie chce wyjść na rower wiec to robie. Tego dnia nie bylo inaczej. Piątek, godzina 18:00, ciemno, za oknem -10 stopni... Jakieś głupie warunki atmosferyczne nie mogły wygrać z chęcią przejechania sie, chociaz te pare kilometrów

Ubrani dość cieplo, ruszamy...bardzo szybko sie orientuje ze szosa i lód to nie są najlepsi przyjaciele. Okolo 1km od domu juz nie czuje palców rąk...jedyna metoda na to to zmnienic bieg na najnizszy i zaczać krecić duzo szybciej - daje rade, jakoś jedziemy. Stoki - Kopanka - Kalonka i w końcu modrzewiak

Miny nietęgie bo dopiero co weszliśmy i nie podali odrazu na przywitanie zupy:P co za gościnnośc...



ciepła zupa jeszcze nikomu nie zaszkodziła, na szczeście po niej mamy juz lepsze samopoczucie



zupa - dobra
kiełbasa - dobra
chrzan - dobry
chleb - dobry
...
łatki też dobre :)

Na szczęście zabralem jeszcze dodatkową kurtke - przydala sie Oldze i przy okazji poprawiliśmy naszą widocznośc na drodze



W nocy przy -10 rowerem sie nie jeździ - jest zdecydowanie za zimno, taki morał z tego wyjazdu...