Pora chyba zapisać gdzieś noworoczne postanowienia rowerowe. Myslę, że najlepszymi miejscem na to bedzie bikestats:)
W tamtym roku udalo mi sie przejechać coś kolo 13-14 tys km. Nie wiem dokladnie ile bo nie liczyłem od początku dokladnie km przejechanych, przez 1 miesiać jeździlem bez licznika i takie tam pierdoły, ale ogółem trzymamy sie tamtej liczby.
Na 2009 rok chcialbym przejechac: -18 tys km -zrobic okolo 80 setek -zrobic 5 dwusetek -i jedna ekstremalna jak na razie trzysetka:)
Ale żeby to osiągnać potrzeba mi ladnej pogody, bez śniegu... Nie wiem jak jutro sobie dam rade na szosowych slickach w tym ubitym sniegu.
Ach, kiedy powrócą te czasy...?
A teraz, lece spać, znowu do pracy trzeba jutro wstać:/
Godzina 14:00 - idealny czas na krotki wypad rowerowy. Ruszamy z domu w duecie
Kierujemy sie na stacje Radegast - jedno z niewielu takich miejsc w łodzi. Kto nie byl koniecnzie musi tam iść. Może i mało jest do oglądania ale mozna poczuć klimat 2 wojny i tragedii jaka spotkała ludzi więzionych w obozach
A tu juz bardziej artystycznie - strasznie podoba mi sie to zdjęcie:)
dalej kierujemy sie Warszawska do Łagiewnickiej, Dobijamy do Okólnej i lądujemy w modrzewiaku ( ach, kocham to miejsce ). Po wyczyszczeniu miski zupy, ruszamy do domu na naleśniki ( mialo być co innego - kurczak, ale kto by pomyślał ze w Tesco nie bedzie kurczaka. Bylo kazde inne mięso, tylko nie kurczak...powariowali Ci ludzie, wykupili wszystko :/ )
Pozdrower i życze wam wszystkim w nowym roku, zeby nie zbrakło wam ani kurczaków, ani makaronu ;)
Czasem mam tak, że nagle mi sie chce wyjść na rower wiec to robie. Tego dnia nie bylo inaczej. Piątek, godzina 18:00, ciemno, za oknem -10 stopni... Jakieś głupie warunki atmosferyczne nie mogły wygrać z chęcią przejechania sie, chociaz te pare kilometrów
Ubrani dość cieplo, ruszamy...bardzo szybko sie orientuje ze szosa i lód to nie są najlepsi przyjaciele. Okolo 1km od domu juz nie czuje palców rąk...jedyna metoda na to to zmnienic bieg na najnizszy i zaczać krecić duzo szybciej - daje rade, jakoś jedziemy. Stoki - Kopanka - Kalonka i w końcu modrzewiak
Miny nietęgie bo dopiero co weszliśmy i nie podali odrazu na przywitanie zupy:P co za gościnnośc...
ciepła zupa jeszcze nikomu nie zaszkodziła, na szczeście po niej mamy juz lepsze samopoczucie
zupa - dobra kiełbasa - dobra chrzan - dobry chleb - dobry ... łatki też dobre :)
Na szczęście zabralem jeszcze dodatkową kurtke - przydala sie Oldze i przy okazji poprawiliśmy naszą widocznośc na drodze
W nocy przy -10 rowerem sie nie jeździ - jest zdecydowanie za zimno, taki morał z tego wyjazdu...
Zmiana adresu bloga - wcześniej mogliście mnie znaleźć pod nickiem Maciux. Zmiana nazwy bloga nastapiła pod wpływem tego że coraz czesciej w pracy mowią o mnie "Americano" ;)
Wraz z rozpoczęciem nowego roku złozyłem sobie nowy (prawie:P) rower. Jest nim niejaki trek ktorym notabene zdązyłem sie nacieszyc cale DWA dni zanim spadł śnieg i teraz juz trzeba nim ostrozniej jeździć bo jest na slickach
Oto cudo wyprodukowane u mnie w domu i u p.Krasińskiego
A wiec...jazda probna w sumie odbyła sie w sylwestra, bo ktoż by mógł pomysleć zeby w taki dzien odstawiać rower? Wiec bierzemy z Olgą rowerki i wpadamy do znajomych na sylwka. Po 1, czas zawijać sie na naszą własna prywatną 2 osobowa imimprezke.
W czasie dojazdu do mnie Olga łapie gume - decyduję się załatać tą detke uzywając wszystkiego co mamy pod reką niczym Mc Gyver
Prawie sie udało...postanawiamy wiec dojechac na kapciu te pareset metrów, ale opona jednak mowi, że nie da rady - wiec zeszła z koła...co zrobic, rower na plecy i do domu dalej świetować:)