Dziś wyszła mi jazda w kurierce 5 dni w tygodniu. Juz od wczoraj wiedzialem, że jest coś nie tak bo wszystko mnie boli i mam katar - ale mimo wszystko wsiadlem na sprzet i ruszylem do pracy zaopatrzony w witaminy, febrisany i wapno.
Od rana kursy po "centrum" niedaleko od bazy. Miłe i przyjemne. Ale jak wiadomo, piatek to piątek i musi sie coś stac wiec...dostaje kurs do Andrzejowa:)
Bylem z niego średnio zadowolony, pomijając to ze sie źle czulem postanowilem nie marudzić, wsiąść na rower i pojechać. Do samego andrzejowa jechalo sie nienajgorzej. Wszystko z wiatrem, niestety powrot bedzie pod wiatr - ale jeszcze wtedy o tym nie myslalem. Na miejscu mialem odszukać siedzibe pkp cargo i sodtarczyc projekt pieczatki, Samo znalezienie ich siedzby zajelo mi ze 25 minut ciaglego krecenia sie po osniezonych drogach szutrowych
Mimo wszystko warto bylo - choćby tylko dla tego zeby zrobic tą fote:P
To juz moja 2 do kolekcji fota kolejowa:)
Po powrocie można by powiedzieć, że zakonczylem prace bo mialem co chwila napady zimna i gorąca ( nie ma to jak sie spocić jak wieprz przy -5 stopniach ). Na koniec wizyta u mamy i powrot okreżną drogą do domu by dobić do 100
Teraz leze i wypoczywam, zeby byc na poniedzialek zdrowy:)
Miało być miło, cieplo i przyjemnie...i bylo mniej wiecej do 15 kiedy to zaczal sypać snieg, wiec, jak juz sie zrobila nieladna pogoda zaczalem dostawać kursy:). Jazda po ubitym sniegu na ulicy na szosowych slickach to nie jest dobry pomysl. Kolo godziny 16 moja srednia wynosiła mniej wiecej 13 km/h. Szybciej sie jechac po prostu nie dalo
Gdzie jest asfalt?
Dzis zmieniam opony, żebym mogł pracować w miare normalnie. Jak sie okazjuje prawdziwa zima nie jest przyjazna dla rowerów:). Oby zima sobie szybko poszła - bo ja niestety nie jestem dobry w rowerowaniu po śniegu i w pracy nie bedzie ze mnie zbyt wielkiegu uzytku...
Cieżko, oj cieżko... Praca do 19 w temperaturach ujemnych daje w kość. Temperatury wiczorem rzedu -20 stopni na szczsice maja byc jeszcze tylko 2 dni i mam nadzieje ze to koniec mroznej zimy na ten rok!
Im bardziej jest na ulicach ślisko tym bardziej zauwazam, że spora część ludzi nie powinna mieć prawa jazdy. I bynajmnej nie chodzi mi o zajeżdzanie drogi, wymuszanie pierwszeństwa, tylko o to, że nie umieją sie zachować na ulicy. Jak juz sie wsiada bądź prowadzi jakiś pojazd to wg mnie, fajnie by bylo jak by kierowcy pokazywali wyraźnie jaki manerw chcą zrobić a nie stawać przed skrzyzowaniem gdy widzą nadjezdzajacy rower...poźniej nagle ruszają bo "a może sie zmieszcze" az w koncu hamują na srodku skrzyżowania. Nie wiem z czego to wynika? Nie mam prawka wiec nie wiem jak sie czuja ludzie w samochodach, no ale wyczucie i bycie zdecydowanym raczej nie jest czyms nieosiagalnym do zrealizowania. wystarczy sie tylko skupić i na pewno ułatwiło by to poruszanie sie po mieście - bezstresowo.
Z innej beczki: Lubie ten budynek w łodzi, zawsze gdy obok sie przejezdza to wydaje sie byc inny - az chce sie zrobić mu zdjecie:)
Dawno nie bylo tak zimno...chyba ostatni raz rok temu, ale wtedy nie pomyślałbym nawet ze mozna w takim mrozie przejechać tyle km. Kurierowanie zmienia poglądy na wszystko - nawet na to ze da sie jeździc szosa jak jest -10 stopni za oknem i spadło sporo śniegu:)
Apropo śniegu. Jak śnieg - to święta, jak święta - to choinka...no właśnie. U mnie w mieście nie było choinki miejskiej. Jedyna w Miarę znośna choinka stała przed galerią łódzka. Pozostałe ( na placu wolności i w manufakturze ) przypominają czapkę karnawałową albo duzy oświetlony w nocy stożek
Taka impreza kosztowała naszą kochaną Łódź ponad 100 tyś pln. Można nawet zauważyć, że nawet Kościuszko odwraca od niej wzrok bo sie wstydzi tego co postawili mu na placu radni;]. Nie dość ze jest plastikowa, to jeszcze na dodatek obrzydliwa. Można by sobie pomyslec, że ekologiczna? wystarczy nam na parę ładnych ( brzydkich ) świat. Ale z 2 strony myślę, że wyprodukowanie takiej choinki i zutylizowanie jej po jakimś czasie jest bardziej szkodliwe dla środowiska niz wycięcie raz na rok jednej sosny ( która notabene odrasta bardzo szybko )
A tutaj 2 czapka - ta juz na szczęście pasuje do nowoczesnej manufaktury...ok, bardziej pasuje niz stozek do Kościuszki na placu wolności.
To chyba koniec na dziś, kto dotrwał do konca tego nudnego posta niech wie ze jego nuda jest spowodowana tym, że wyłozylem sie na beton przez jakiegoś pieszego na ścieżce dla rowerów.
Pora chyba zapisać gdzieś noworoczne postanowienia rowerowe. Myslę, że najlepszymi miejscem na to bedzie bikestats:)
W tamtym roku udalo mi sie przejechać coś kolo 13-14 tys km. Nie wiem dokladnie ile bo nie liczyłem od początku dokladnie km przejechanych, przez 1 miesiać jeździlem bez licznika i takie tam pierdoły, ale ogółem trzymamy sie tamtej liczby.
Na 2009 rok chcialbym przejechac: -18 tys km -zrobic okolo 80 setek -zrobic 5 dwusetek -i jedna ekstremalna jak na razie trzysetka:)
Ale żeby to osiągnać potrzeba mi ladnej pogody, bez śniegu... Nie wiem jak jutro sobie dam rade na szosowych slickach w tym ubitym sniegu.
Ach, kiedy powrócą te czasy...?
A teraz, lece spać, znowu do pracy trzeba jutro wstać:/
Godzina 14:00 - idealny czas na krotki wypad rowerowy. Ruszamy z domu w duecie
Kierujemy sie na stacje Radegast - jedno z niewielu takich miejsc w łodzi. Kto nie byl koniecnzie musi tam iść. Może i mało jest do oglądania ale mozna poczuć klimat 2 wojny i tragedii jaka spotkała ludzi więzionych w obozach
A tu juz bardziej artystycznie - strasznie podoba mi sie to zdjęcie:)
dalej kierujemy sie Warszawska do Łagiewnickiej, Dobijamy do Okólnej i lądujemy w modrzewiaku ( ach, kocham to miejsce ). Po wyczyszczeniu miski zupy, ruszamy do domu na naleśniki ( mialo być co innego - kurczak, ale kto by pomyślał ze w Tesco nie bedzie kurczaka. Bylo kazde inne mięso, tylko nie kurczak...powariowali Ci ludzie, wykupili wszystko :/ )
Pozdrower i życze wam wszystkim w nowym roku, zeby nie zbrakło wam ani kurczaków, ani makaronu ;)
Czasem mam tak, że nagle mi sie chce wyjść na rower wiec to robie. Tego dnia nie bylo inaczej. Piątek, godzina 18:00, ciemno, za oknem -10 stopni... Jakieś głupie warunki atmosferyczne nie mogły wygrać z chęcią przejechania sie, chociaz te pare kilometrów
Ubrani dość cieplo, ruszamy...bardzo szybko sie orientuje ze szosa i lód to nie są najlepsi przyjaciele. Okolo 1km od domu juz nie czuje palców rąk...jedyna metoda na to to zmnienic bieg na najnizszy i zaczać krecić duzo szybciej - daje rade, jakoś jedziemy. Stoki - Kopanka - Kalonka i w końcu modrzewiak
Miny nietęgie bo dopiero co weszliśmy i nie podali odrazu na przywitanie zupy:P co za gościnnośc...
ciepła zupa jeszcze nikomu nie zaszkodziła, na szczeście po niej mamy juz lepsze samopoczucie
zupa - dobra kiełbasa - dobra chrzan - dobry chleb - dobry ... łatki też dobre :)
Na szczęście zabralem jeszcze dodatkową kurtke - przydala sie Oldze i przy okazji poprawiliśmy naszą widocznośc na drodze
W nocy przy -10 rowerem sie nie jeździ - jest zdecydowanie za zimno, taki morał z tego wyjazdu...
Zmiana adresu bloga - wcześniej mogliście mnie znaleźć pod nickiem Maciux. Zmiana nazwy bloga nastapiła pod wpływem tego że coraz czesciej w pracy mowią o mnie "Americano" ;)
Wraz z rozpoczęciem nowego roku złozyłem sobie nowy (prawie:P) rower. Jest nim niejaki trek ktorym notabene zdązyłem sie nacieszyc cale DWA dni zanim spadł śnieg i teraz juz trzeba nim ostrozniej jeździć bo jest na slickach
Oto cudo wyprodukowane u mnie w domu i u p.Krasińskiego
A wiec...jazda probna w sumie odbyła sie w sylwestra, bo ktoż by mógł pomysleć zeby w taki dzien odstawiać rower? Wiec bierzemy z Olgą rowerki i wpadamy do znajomych na sylwka. Po 1, czas zawijać sie na naszą własna prywatną 2 osobowa imimprezke.
W czasie dojazdu do mnie Olga łapie gume - decyduję się załatać tą detke uzywając wszystkiego co mamy pod reką niczym Mc Gyver
Prawie sie udało...postanawiamy wiec dojechac na kapciu te pareset metrów, ale opona jednak mowi, że nie da rady - wiec zeszła z koła...co zrobic, rower na plecy i do domu dalej świetować:)